Banda Kusego
Dzisiaj to już wrak człowieka, pół roku temu jeszcze żył, ale, czy to można nazwać życiem? I czy jeszcze żyje? Nie wiem, dawno nie byłem w moim rodzinnym mieście
Wyłącz już ten komputer i bierz się do
nauki. Czas najwyższy. Zobacz, która
godzina.
- ale ja jeszcze odpoczywam po szkole!
Już wystarczy tego odpoczywania, a zresztą,
co to za odpoczywanie z nosem przy
monitorze? Naprawdę stracisz wzrok lada
chwila. Pożegnaj „gadugaduwiczów” i do
lekcji.
- jak urosnę to zostanę ministrem kultury i
zakażę dzieciom chodzić do szkoły…
A co Ty z tego będziesz miał, skoro
będziesz już dorosłym?
- przynajmniej uchronię moje dzieci, a
Twoje wnuki…
I będziesz królem analfabetów? Nie na
sprawy, ale jak zamierzasz się tak dalej
przykładać do nauki to raczej zapomnij o
dobrym stanowisku, dużych pieniądzach i
dostatnim życiu, a w szczególności zapomnij
o tece ministra kultury.
- no to zostanę ministrem rolnictwa… A
wujek Edek? Jest dyrektorem, a przecież z
trudem skończył podstawówkę.
No niby tak, ale wujek wychowywał się bez
ojca, był najstarszym z pięciorga
rodzeństwa, jego mama musiała ciężko
pracować by mieli co do gara i na siebie
włożyć, dlatego nie miała czasu, ani siły,
by wujka dopilnować. Na szczęście wujek sam
w ostatniej chwili się opamiętał i nie
skończył, jak wielu innych jemu podobnych,
którzy się nie opamiętali i dziś cienko
piszczą. Gdyby dobrze się uczył doszedłby
do tego, co ma dzisiaj dużo wcześniej. A
tak musiał ciężko pracować fizycznie,
kończyć zaocznie najpierw szkołę średnią, a
później studia. Wiesz ile kosztowało go to
wyrzeczeń? I co to za studiowanie zaoczne.
Nigdy tak naprawdę nie zaznał smaku bycia
studentem, mieszkania w akademiku, nie
bywał na prawdziwych imprezach
studenckich…
- a co to znaczy smak bycia studentem i
jakie to są prawdziwe imprezy
studenckie?
Oj, jak się będziesz dobrze uczył i
pójdziesz na studia, to sam się przekonasz.
A swoją drogą to nieładnie podsłuchiwać! O
wujku Edku rozmawialiśmy, kiedy był u nas
wujek Jacek. Myślałem, że spałeś??
- spałeś? Nawet, kiedy tylko rozmawialiście
nie dało się spać. A jak mamusia wyszła na
chwilę z psem i poszła z nią też ciocia, a
Ty z wujkiem zaczęliście śpiewy biesiadne,
to nie dało się spać kilka pięter nad, i
pod nami…Może i te Twoje śpiewy i grę na
gitarze jeszcze sąsiedzi by wytrzymali, ale
jak wujek postanowił akompaniować Ci na
perkusji i wytargał wszystkie gary z kuchni
to sąsiedzi nie wytrzymali i zadzwonili…
No dobra, wiem, co było dalej. Ale wiesz,
wujka nie widziałem ładnych naście lat, a
do alkoholu głowy za bardzo nie mam i
trochę przesadziliśmy…
- trochę? Przecież przyjechała policja i
jak mamusia wróciła z ciocią i psem…
Wiem, co było i lepiej mi nie przypominaj.
Tyle razy Ci powtarzałem, że mamusia nie
poszła do więzienia, tylko zatrzymano ją na
posterunku… Na drugi dzień, w południe była
już w domu. Po prostu, kiedy przyjechała
policja i ja z wujkiem zaczęliśmy z nimi
rozmawiać, niechcący zbił się żyrandol,
zrobiło się ciemno, weszła mamusia, nie
poznała, że to policjanci, myślała, że to
rabusie, albo bandyci nas zaatakowali, więc
ruszyła nam na ratunek… A, że miała długie
paznokcie to i trochę pokiereszowała im
twarze…Kończmy już tę jałową dyskusję,
dobrze?
- a słowo jałowa pochodzi od jałówki?
Takiej małej krówki?
Przestań, nie bądź taki za mądry.
- bo, jeśli tak, to byczo! A skoro
twierdzisz, że jestem za mądry, to może
powinienem sobie trochę odpuścić to
zakuwanie, bo mi za duża głowa urośnie, jak
się mózg rozrośnie…
Ty mnie lepiej nie zagaduj. Ciebie, w
przeciwieństwie do wujka Edka, ma kto
pilnować i zamierzamy z mamusią to robić
dobrze, byś wyrósł na mądrego i
wykształconego człowieka. A co zrobisz,
kiedy będziesz już sam decydował o swoim
losie, to Twoja broszka. Nie mam zamiaru
usłyszeć kiedyś, że Ciebie nie
przypilnowaliśmy i jest Ci w życiu źle, nie
masz pracy i nie możesz jej znaleźć.
Pamiętasz tego pana, który podszedł do
mnie, kiedy byliśmy ostatni raz z wizytą u
dziadka? Tego, co chciał ode mnie złotówkę,
bo mu brakowało…
- acha! Tego, co wyglądał na starszego od
dziadka, a jest rok starszy od Ciebie?
Właśnie. To był mój kolega z dzieciństwa.
Miał ksywkę Kusy. Dzisiaj przegrany
człowiek, który nie ma nikogo i niczego.
Bez dachu nad głową, rodziny, pracy,
pieniędzy. Pijak, który marnie skończy lada
dzień. Sam widziałeś. A wiesz, jakim był
gierojem będąc dzieckiem? Gardził kujonami,
za jakiego, podobno, ja też uchodziłem.
Bały się go wszystkie dzieci w mieście.
Jego „banda Kusego” była postrachem, a on
sam, choć małego wzrostu, budził respekt
nawet u chłopców kilka lat od niego
starszych.
- Ty też się go bałeś?
No wiesz, mieszkaliśmy w bloku obok siebie.
Do mojej klasy chodził Wiesiek, kolega
należący do bandy, a mieszkający w mojej
klatce schodowej, dlatego mnie się nie
czepiali, a ja im w drogę raczej nie
wchodziłem, nie tylko ja, zresztą. Musiałem
jedynie dawać zwalać Wieśkowi lekcje i
czasem podzielić się kanapką…
Kusy był niesamowitym łobuzem, ale swój
honor miał i słabszych nie zaczepiał…
Strasznie źle się uczył, wiecznie
wagarował, a z nim jego kompani. Pochodził
z biednej rodziny, wcześnie stracił ojca, a
schorowana matka nie potrafiła nad nim
zapanować. Wiecznie była wzywana do szkoły,
bo Kusy coś znowu nabroił. Wybił szybę,
zapchał zamek od drzwi plasteliną i nie
można było otworzyć klasy…
- super!
Poplątał na W-efie sznurowadła przy butach
wszystkich dzieci itd. A, jak raz kiedyś
chciała go mama ukarać i zakazała mu
wyjścia z domu, zszedł z czwartego piętra,
na oczach wielu przechodniów, po rynnie… Od
tamtej pory już mu mama nigdy nic nie
zabraniała…Cała „banda Kusego” to byli
chłopcy, którzy albo już źle się uczyli,
albo przestali się uczyć po wstąpieniu do
bandy. Wiecznie były z nimi problemy. W
parku, w takich starych gąszczach mieli
swój obóz. Zbudowali go z desek i jakiś
blach i tam przesiadywali całymi
popołudniami planując swoje kolejne
wybryki. Tylko członkowie bandy znali to
miejsce i mogli tam przebywać. Nikomu
obcemu nie wolno było tam się zbliżyć,
zresztą, który obcy by się odważył?
Większość członków bandy, podobnie jak ich
szef, źle skończyła. Nie uczyli się, a im
byli starsi, tym bardziej schodzili na
manowce. Zaczęły się pierwsze poważniejsze
bójki, rozboje, kradzieże, alkohol,
narkotyki… Z całej bandy, może tylko ze
trzy osoby „wyszły na ludzi” i dzisiaj żyją
normalnie, pozakładali rodziny, pokończyli
szkoły. Reszta bandy, podobnie jak sam
szef, dobrze znana jest policji, a
niektórzy, w tym też Kusy, byli, będą, lub
są za kratkami.
Kim byłby dzisiaj Kusy, gdyby miał go, kto
przypilnować w dzieciństwie? Nie wiadomo,
ale być może to on dzisiaj sięgałby do
kieszeni, by podratować bezdomnego, starego
kumpla?
Dlatego ucz się synu, byś nie musiał za
kilkanaście lat prosić dyrektorów,
prezesów, swoich byłych kumpli ze szkoły, o
marną złotówkę na tanie wino…
- tatuś, a pamiętasz jak ze trzy lata temu
pojechaliśmy do dziadka na parę dni i
poszliśmy raz na spacer do parku?
Pokazywałeś mi takie miejsce, gdzie kiedyś
dzieci miały tam swój obóz i nawet
widzieliśmy tam stare deski, pozostałość po
tej budowli?
A tak, pamiętam. To właśnie było miejsce
gdzie była siedziba „bandy Kusego”
- ale, przecież mówiłeś, że o tym miejscu
wiedzieli tylko członkowie bandy? Skąd Ty
znasz to miejsce?
Oj, nie wiem, nie pamiętam. Chyba ktoś mi
pokazał? Może Wiesiek? Przestań już, patrz,
która godzina! Przegadaliśmy prawie
godzinę. No już, bierz się do nauki!
- ale…
Żadne ale, nie ma czasu. Bierz się za
lekcje…
Komentarze (13)
czyta się z przyjemnością i tak też upływa czas ...
Ciekawa, bardzo wciągająca historia.
Niedaleko spada jabłko od jabłoni- tak mi się
nasunęło.
Miłego wieczoru:)
Przy takich opowieściach czas szybko biegnie...patrz i
godzina upłynęła....pozdrawiam serdecznie
Bardzo fajna wciagajaca histori Z dziećmi trzeba
uważać potrafią w mig wyciagać wnioski i to co chciało
by się przed nimi zataić
Pozdrawiam z usmiechem :)
Ciekawa refleksyjna opowieść... pozdrawiam
Bardzo ciekawie, opisana historia.
Madre rady, wskazowki i pouczenia, w slowach ojca do
syna.
Podoba sie.
Pozdrawiam serdecznie.:)
Podpisuje sie pod komentarzem Leon.nela;)
Fajna historia. Wyobraźnia bez zmian. Jesteś w tym
naprawdę dobry. Pozdrawiam. Miłego wieczoru...
Witaj. Bardzo wartko opowiedziana historia, wciaga
czytelnika... do tego madre nauki z niej plyna ale
jeszcze cos... ze nie wszystko sie mowi swoim
dzieciom, najwazniejsze aby zrozumialy co jest
wazne... bo chyba chwalenie sie ze bylo sie w bandzie
Kusego nic by nie wnioslo, ale z drugiej storny, moze
bylaby to dodatkowa lekcja, ze nawet jelsi jakims
cudem znajdziemy sie na niewlasciwej drodze to zawsze
jest szansa aby z niej zawrocic i wejsc na te wlasciwa
a potem z jeszcze wiekszym zrozumieniem wyjasnic
dziecku wazne prawdy. Mysle, ze chyba dobrze
odczytalam troche zawoalowane zakonczenie. Jestem
pelna uznania dla tekstu. Moc serdecznosci.
takie dzieci mamy jacy jesteśmy sami plus w górę lub w
dół historia ciekawa i wciągająca
A ja bym zabrał wszystkie laptopy,
do sportu proszę, patrz na swe stopy.
Amorze,bardzo Ci współczuję, być tylko raz w
akademiku...Obawiam się, że nie powinni Ci zaliczyć
studiów...pzdr
Świetna historia, ale zaczytałem się w tę przygodę.
Zdaje się, że ojciec należał do bandy.
P.S. Ja studiowałem na dziennych kilka kierunków, na
akademikach byłem tylko raz wziąć podpis, że nigdy tam
nie byłem i nie zaliczyłem ani jednej imprezy
studenckiej.
Jak myślisz, straszne te me życie?