Baranki z wosku
Jednak mój płomień wciąż jeszcze tli się
jasnym blaskiem.
Ogrzewa innych, daje im ciepło, światło.
Nadzieję.
Kto raz oparzył się tym ogniem, chce się
sparzyć jeszcze raz.
Biorą, ile mogą.
Nie obchodzi ich, że im dłużej płonie ten
ogień, tym bardziej ja się wypalam.
Nie dostrzegają, że wraz ze spływającym
woskiem – mnie ubywa.
Nie biorą pod uwagę, że delikatny powiew
obojętności wystarczy, żeby płomyk
zgasł.
Zorientują się dopiero, gdy zostanie tylko
knot.
Egoiści.
Odejdą w poszukiwaniu nowego światła.
A wtedy najwierniejszym pozostanie już
tylko lepienie baranków z wosku…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.