Bastion
Omijają mnie ścieżki zbyt proste.
Ominą mnie pewnie zbyt zawiłe.
Czuję jak próżne są słowa w ton złoty.
Jak napełniają komuś głębię - wór.
Jakże mnie znów odrażają bełkoty.
W oddali wieża niesie się do chmur.
Nie wierzę że w nią trafi piorun.
Czym ona winna bardziej jest od gór?
To wieża mego jest bastionu.
Ostatniego? Pierwszego?
Nie, to mój jedyny.
Bo mnie ominęły inne ścieżki
i równoległe są mi tylko
powołania.
Ja mam swoją twierdzę.
Z niej podbiję świat.
Armią moich słów.
Armią moich szeptów.
Armią moich wrzasków.
Armią moich dźwięków, barw i myśli
przelanych...
gdzieś...
A Ty bądź moją Lady Mackbet.
Ja nie wierzę w duchy.
Ja nie wierzę w piekło.
Czasem mówisz mi szczerze
że opleciona jesteś nicią jakichś
iluzji.
Ale czym jest "Prawda"?!
Ja nie szukam Jej tylko Ciebie.
Kocham Cię szczerze
i do bólu otwarcie.
No bo "czym jest Prawda?"
zapytaj ptaków, zapytaj robaków.
Zapytaj o to krzewu który jakoś tak
dziwnie... nie pali się.
Wokół płomienie - to palą się wsie.
Lecz ja mam swoją twierdzę.
W niej obronimy razem się
Armią naszych słów.
Armią naszych szeptów.
Armią naszych wrzasków.
Armią naszych dźwięków, barw i myśli
przelanych...
gdzieś...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.