Bez amen
stukając palcami o klawiaturę,
modlę się do siebie samej
o dobry dzień następny,
bez umartwiania egzystencji
bez amen.
gnębiąc spocone przyciski,
takie zblazowane, zmęczone
monotonią linii papilarnych,
uśmiecham się sama do siebie,
bez-nadziejnie.
błądząc myślami w świecie,
z wyimaginowanego tworzywa,
depczę archipelagi zawstydzone,
gdzieś pod czwartym żebrem,
bez-pardonu.
trzymając się kurczowo,
tego co da się uchwycić,
gubię chwile z tandetną,
nutką ckliwości
bez-myślnie.
Komentarze (1)
co to nikt nie komentuje dobrego wiersza...naparwde
dobrze to obmyslilas,widac ze pisany z
zastanowieniem,nie tylko ma byc by byc,ale z
sensem.BRAWO>