Bez dźgającej przyczyny
Nie wiem czy bez niej lepiej jest, wiem że z tą kąsającą sytuacją trzeba zmierzyć się.
Oprawiony w zagadkę trzeźwej chwili
trzeźwej i drążącej
w soczystej pieśni motyli
w tej co ciosem mogła być
ciosem ulgę przynoszącym
ale stała się czynem pragnącej
czynem który rozmazał świt
bez dźgającej przyczyny
spokrewnionej z okrzykiem ciągnącym
oraz ze łzami skomlącymi
Komentarze (8)
życie kąsa, gryzie
niech skomle łzami,
wielkimi jak grochy
Pozdrawiam serdecznie
"Oprawiony w zagadkę trzeźwej chwili" - to mi sie
podoba. Reszty chyba nie rozumiem...
ReedDżej
zazdroszczę wyobraźni.
Ja się pozbyłam "ram trzeźwych chwil" i nie widzę :(
Wyobraziłam sobie motyle śpiewające soczyście. Zlepek
bzdur.
Jak trzeba, to trzeba.
Bez dźgającej przyczyny
Zdejmuję ramy trzeźwych chwil
- te trzeźwe z góry i te drżące z boków
i idę za ciosem przynoszącym ulgę.
(Bez dźgającej przyczyny).
Za to przy akompaniamencie soczystej pieśni motyla
- spokrewnionej z okrzykiem ciągnącym
i ze łzami skomlącymi.
A teraz … idziemy na jednego…
Można tak dźgać i dźgać, może pomoże.
Pozdrawiam:)
Witaj kenaj dzisiaj ja też postanowiłam zmierzyć się z
tą kąsającą sytuacją, ale chyba nie dam rady, bo
niestety na początek przeczytałam komentarz yamCito i
mam kolkę, co we mnie śmiechem...
Przepraszam komentatora i autora. Może później uda się
przeczytać całość. Oczywiście nie mam nic przeciwko,
bylebyś ty też miał zabawę w swoich tekstach.
Pozdrawiam :)
to "dźganie" jakoś mnie rozśmieszyło, mimo że starasz
się stworzyć powagę sytuacji...(widać po awatarze żeś
młodzieniec, który mógł sobie jeszcze nie podźgać)