Bez końca...
Podając rękę miękkim
niewrogim gestem
pokąsane
dłonie do krwi
ostatniej
kaganiec nieufności
nie pomaga
pogryzą wyżej głębiej
byle wyszarpać kęs
mój ból
uśmiechnie kogoś
kolejny raz
próbuje dalej
dostrzegać
spojrzenia starych
spłowiałych samotnością oczu
które zza firanki czasu
nasłuchuje
ludzkich kroków
z bezgłośnym łkaniem
przytulam bezbronne ciałko
kołysane uczuciem pustki
bezdotykowej
urodzone i zabite w pamięci
tego samego dnia
bez końca uczę się
jak zachować ludzką twarz...
Komentarze (47)
*mój ból
uśmiechnie kogoś
kolejny raz*
plus puenta - znakomite...
Pozdrawiam ciepło, Aniu :)
,,bez końca uczę się
jak zachować ludzką twarz" to jest tak często
najtrudniejsze ...