Bez narzekania
Gdzie podmuch liśćmi cicho szeleszcze
Księżyc kochankom czule bajki szepcze
Ja ze spokojem wśród cienia nocy leżałam
Trawa mi za posłanie, w szept zasłuchana
Kilka źdźbeł dalej wplątana dłoń w dłoń
I myśli tych samych rozchodząca się woń
Może to lipy pachnące wabiło tak kwiecie
Kołysał nas lęk,przed tym co wiatr
rozniecie
W naszych sercach pustych coś się
budziło
Choć dawno zrodzone,porą późną ożyło
W oczy jegom zatopiona była cała
Lecz dotykał powoli jakbym rozpaść się
miała
Wśród pieszczot poranek rozkwitał
Śpiewem rozkosznym słowiczek nas witał
Czy mu zazdrość, czy wręcz był rad
Zapraszał słońce jakby ostatni raz
Co się w nocy ksieżyc napatrzy
Tego słońce nie zrozumie i nie
doświadczy
Żadne z nich,choć gonią się po niebie
Tak naprawdę nigdy nie odnajdą siebie
Z cyklu " Raj dla nieba "
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.