Bez tytulu...
Widzialem go kiedys, lecz juz nie
istnieje,
Zwerbowanego bezsilnoscia, utracona
wiara,
Do swiata, gdzie czlowiek z tragedi sie
smieje,
Gdzie nagroda za zlo jest jedyna kara...
Buty mial zniszczone, bez jednego
sznurowadla,
Rekawy przy koszuli od skapstwa porwane,
Od brudnych spodni, kieszen dawno mu
odpadla,
A pieniadze w portfelu nosil tylko
oszukane.
I pojawil sie znowu, juz w innym
wydaniu,
Zaparty w tym co robi poprzez wiare
gleboka,
Juz nie smial sie z ludzi, zyl im w
oddaniu,
A pomoc innym byla jego nagroda
wysoka...
Posklejal swe buty, sznurowadlo
dopasowal,
Porwane rekawy zalatal skromnoscia,
Do czystych spodni swoj portfel schowal,
A pieniadze w nim zarobil uczciwoscia...
Komentarze (3)
to moglbyc ktokolwiek wazne ze zrozumial...!:L)
ale kto to był.. ??? +
Wiesz, wiersz bardzo mi się podoba, jest ciekawy,
dobry temat. Tylko chyba coś z rytmem jest trochę nie
tak... poza tym dodaj polskie litery. Pozdrawiam i
zostawiam głos