Bez tytułu jak życie bez dna
Bezgraniczne szczęście
serce ukłute ze szkła
lawendowe mysli
róża przy drzwiach
twe oczy
jak przeszklone morze
co do rytmu wciąz gra
Wieża
jak wódz stoi
wypatruje swoich giermków
jeszcze jeden cios
polegną ciała
niewinnych mężów
Balkonowe okno
tak szare burzliwego dnia
cień
przykrywa blask twej fotografii
twego uśmiechu
znad kropel łez
Potężne strzały
słychać modły żołnierzy
proszą Boga o jutro
by nastał kolejny dzień
bez krzyku dzieci
rozpaczy matek
Budzisz się rano
jak nigdy przedtem
gdy mogłaś go trzymać do dwunastej obok
siebie
teraz
czytasz gazety
słuchasz wiadomości
wszędzie tylko wrzask i gwar
Ciała
które jak bakteria sie mnożą
przerażenie na baczność stoi
jest za tobą
tuż na drugiej linii
krzyki
swobodnie opadasz
konasz w myślach żony
ona wie
nie wrócisz
Komentarze (1)
Dobrze napisane.