Bezdech
I znowu to samo
mówię, że Cię kocham
na bezdechu
oczy wychodzą mi z orbit
każdy oddech jest bólem
nie do zniesienia
próbuję pobrać powietrze
nie mogę
patrzę na Ciebie i uśmiecham się
bezczelnie
udając że nic mi nie jest
zwijam się z bólu
a mówię Ci że po prostu
tak mi wygodniej
Tak, oszukuję Cię, bo kiedyś
obiacałam, że nie będę
dla Ciebie ciężarem i kłopotem
Masz moje zdrowe i ideologiczne serce
musi Ci ono wystarczyć
to schorowane, fizyczne zostaw mnie
Miłość i tak promnieniuje z mych oczu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.