BEZDOMNY
w twoich lustrach
sufity błękitne
w których Bóg palcami
ściska otchłań
gdy zdenerwowany
korytarzami wąskie uliczki
gościnnych aglomeracji
co strawę na śmietniku
dla ciebie przechowują
hotel darmowy nocleg oferuje
pod lewą stroną wiaduktu
gasząc światło
w sekundzie po zachodzie słońca
a rano
znów na kolanach
trzeba się myć
w płytkich zlewach
pozostałych
po wczorajszym deszczu
kolejny raz
spojrzę w pustkę źrenic
gdy podam ci kromkę
pozłacaną smalcem
bo lubię patrzeć
gdy twoje oczy
napełniają się miłością
do chleba
Komentarze (4)
warto bylo.podoba sie mi
Smutek i rzeczywistosc oraz piekno natury...Utwor
wzruszajacy,dajacy do myslenia.
ciekawy wiersz, a w szczegolnosci to przewrotne zdanie
"miloscią ... do chleba". ładnie konstruujesz
metafory>" hotel garmowy nocleg oferuje
pod lewą stroną wiaduktu
gasząc światło
w sekundzie po zachodzie słońca"
Trochę mi się smutno zrobiło, ale bardzo mi się podoba
ten chleb pozłacany smalcem.