Bezdźwięk
Mamusia dała mi lekarstwo po którym nie
zasnęłam nad ranem tylko wtedy gdy był na
to czas
Teraz czasu nie ma a koszmar który
sprawiała zniknął tuż po powrocie
Lepsze to niż nic a potem w śmiech
Gdybyś wiedział jak bardzo się zmęczyłam
nie dając nikomu się sobą zaopiekować
Przecież sam jesteś zmęczony i taki
obsesyjnie kruchy choć w oczach widziałam
raczej siłę
Nie sposób mnie zrozumieć kiedy nie mówię
nic bo pod wodą nie da się wydać dźwięku z
którym mógłbyś iść przez życie
Może jestem szalona ale każdy gra swoją
rolę w imię sztuki
S z t u k a została mi na końcu języka
A fale rozmywa źródło zranienia
Z cyklu "Latawiec"
Komentarze (2)
Dużo tu o emocjach. Ciekawie i nie wprost.
ciekawy wiersz.