Bezmiar istnienia...
Światłocienie mego istnienia
odbicie szarego tchnienia...
bezmiar słodkosłonych łez..
Los bytu...niebytu...
pustka ciała i duszy...
zatopiona w otchłani...życia otchłani
Chłodna...zamknięta....obca...
Istota ludzka....
bez słów cicha i samotna....
odchodząca lekka jak mgiełka...
tnąc powietrze jak nóż...
pozostawiając ślad....
na ciele i sercu....zakrwawioną bliznę
niebytu..
Opadając na dno bezkresnego
szaleństwa...
przytłoczona kajdankami życia...
zawieszona w próżni...
ostatnim biciem serca...
gasnącym promykiem nadziei...
zamykam drzwi istnienia...
w umyśle swym..
w duszy...sercu...ciele....
Komentarze (2)
Bardzo ładny melancholijny wiersz
Smutny i nostalgiczny - ale kołysząco dobrze sie go
czyta.