Bezsenność
Kiedy zapada zmierzch i gdy się cienią
cienie,
rzucane przez zarośla na wyliniałą
trawę.
Nadchodzi tak jak zwierz wieczorne
odrętwienie,
i cichy senny bezwład otoczy mnie
niebawem.
Granatowieje błękit, srebrzy się sierp
księżyca,
wnet się gwiazdy rozzłocą jak drobiny
brokatu.
W takt cichutkiej piosenki jakiś sen się
przemyca,
zwabiony ciepłą nocą. Na razie bez
tematu.
Gdy spoglądam przez okno w nocy przestrzeń
przepastną,
leżąc sobie cichutko na wygodnym
tapczanie,
to dochodzę do wniosku, że już dawno bym
zasnął
i obudził się jutro, gdyby nie to
sikanie.
Komentarze (14)
No zabiłeś mnie ta puentą. Tak romantycznie a ten o
doczesności :)))))
:-) no tak, peel ma problemy z prostatą, albo z
pęcherzem, na całe szczęście mimo dolegliwości nie
pozostaje ślepy na okalające go piękno ;-)
:):) Wiersz jak wszystkie Twoje wiersze:) w moich
klimatach, a i to sikanie tez mnie wyrywa z wędrówek
podniebnych:)
Bardzo dobry refleksjyjny wiersz Pozdrawiam serdecznie
:)
Bardzo fajne. Zabrzmiało jak erekcjato
przez to "sikanie":) Miłego dnia.
Piękny początek i zaskakujący koniec. sama prawda.
Pozdrawiam.
lubię Cie czytać, ale juz to pisałam :)
I ja lubie tu zqgladac, piekne wersy malujesz:-)
I złośliwie dodam - ta oszałamiająca ilość punktów...
iluż tu koneserów :)))
Perła na beju, a i gdzie indziej mogłoby wrażenie
zrobić.
niespodziewana pointa wiersz super pozdrawiam:)))
Ten koniec to proza życia i tak miało być. Dziękuję
Ewo za tak miłe słowa.
Baaaardzo lubię Cię odwiedzać. Jestem Twoją wierną i
cichą wielbicielką :-)
Początek rozmarzony,a koniec...
rzekłabym dość niespodziewany.
Pozdrawiam serdecznie:)