Białe Gołębie
Uwięziony na łożu
płaczę do bólu
wszystko wokól zmienia kształt
każda chwila większe znaczenie ma
kończy się czas
umyka dzień
słońce zamienia się w najczarniejszą plamę
na niebie
już najgorsze dla mnie stało się
wokół mnie tyle wylanych łez
cierpienia, bólu, lęku.
dusza krzyczy
a ja
leżę i myślę
nie czując nic
leżę mówiąc
jestem kamieniem
jestem kamieniem
wolna wola
czym że ona jest
zabrane marzenia
pozostały tylko wspomnienia.
dwa białe gołębie przelatujące za oknem
dając nadzieję
wiarę na lepsze
dodając skrzydeł
usiadły cichutko spoglądając ukratkiem
w tego co na łożu
czekającego na przybycie śmierci.
kolejny sędzia w białym kitlu przychodzi z
wyrokiem
wpatrując się we mnie
myśląc że jest Bogiem
lecz i na niego przyjdzie kolej
nic tylko patrzy
wokół niego zebrała się elita
dumnych niczym pawie
bez kolorowych skrzydeł.
już czekają
już widzą we mnie AGONIE!
lecz ja widzę tylko te dwa białe gołębie
prowadzące mnie
teraz tylko spokój i cisza
wskazując mi drogę
już nie lękam się niczego
mam już skrzydła które uniosą mnie do
Niego!!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.