białe ramiona ścian
melancholie drzemią
brzaskiem przestrzeni na wybrzeżach
ciała
światłem brzęczącym natrętnie
pod rzęsami horyzontu
odsłaniając płynny szkielet śpiewu
blaskiem oceanu szerokiej łąki iłów
po tysiącleciach bezsennego marszu
z włosami które zatraciły się w
labiryncie
rozkołysze zespolone cienie
pod spojrzeniem trawy co wyrasta w
płomieniach
nieodwracalną pieszczotą
skleconą naprędce z nadziei i lęków
by znów cię odnaleźć
zielonym wzgórzem
które pod powieką taje
po tamtej stronie
Komentarze (4)
ależ karzesz dumać nad głębia swojego wiersza , można
zginać w labiryncie wielości srodków stylistycznych
które obfitujesz:personifikacja,peryfraza zaś animacja
melancholii, która drzemie pod rzęsami, przybliża mi
jej charakter.troszkę za dużo tych środków na raz jak
dla mnie, ale ogólnie ładnie, wiersz trzyma wysoki
poziom.
przywróć mi marzenia one są wciąż gdy zamknę oczy
Piękny nastrojowy wiersz wiatr tęsknoty go przenika
brawo... ślicznie... "+"
Przepiękny, poetycki wiersz, gratuluję