Biało - czerwona chorągiew
Zatknięta na najwyższej z wież
W ostatniej broniącej się twierdzy
polskiej
Powiewa na wietrze mówiąc:''wierz!''
A mówiąc to trzepocze jeszcze mocniej
Wróg wkroczył na ziemie nasze
bezlitośnie
Gwałcił, rabował i niszczył wszystko
Lecz my wołamy jeszcze głośniej
I nasze marzenia nie prysną
Wchodzili coraz bardziej w głąb kraju
- Nie oszczędzali nikogo!
Wiele zgonów było w maju
Wtedy to Polska spłyneła pożogą
Już tylko my się ostaliśmy,
Tylko my mamy ogień w sercach
Już nie raz umieraliśmy
I to nam przyjdzie zrobić teraz
Garstka straceńców młodych i Narwanych
Z własnej woli czekamy na śmierć
Za darmo jednak nie umieramy
- Umieramy za polską cześć!
Oddział żołnierzy i marzycieli
Wśród nich ja - trzęsący się ze Strachu
Ma dusza jest jednak w czerwieni i Bieli
Boję się że to ja dzisiaj pójdę do
piachu
Już niedługo...już są blisko...
Zapinam mundur, karabin biorę
Idę na mury i widzę mrowisko
Tylu ludzi, że nie wiem w którą patrzeć
stronę
I wszyscy oni chcą tylko jednego - Zdeptać
nas
Zdruzgotać, zmiazdżyć, ostatecznie Zabić
Nie mamy absolutnie żadnych szans
Lecz nim to zrobią muszą się trochę
wykrwawić
Patrzę na mych przyjaciół - zawsze Hardzi,
silni
Gotowi do największych poświęceń
Lecz teraz są zupełnie inni
Przerażeni stoją na krawędzi swych
wierzeń
Zaczyna się ostrzał,
Kanonada jakiej w życiu nie Widziałem
Krzyki rannych, mur strzaskany został
Ja sam się gdzieś schowałem
Pot mi na plecy wstępuje, serce bije Jak
oszalałe
Zimny karabin przykładam do ciepłego
czoła
Pewnie zginę...jasne że zginę!
Przecież sam chciałem!
- Wychodzę nikt mi nie powie że się
chowałem
Odbezpieczam broń i szukam celu
Ręce trzędą mi się
Ale spokojnie, wszak wrogów jest Tak
wielu
- Na pewno ktoś trafi się
Strzały nie milkną, przechodzę wśród
Zgliszczy
Martwe ciała i poczerniała sadza
- Kto pierwszy mnie zniszczy
Zemsta mnie rozsadza
Wtem widzę tą wieże zniszczoną
Cała w kawałki rozsypana
Chorągiew leży obok, jest od krwi
Zbroczoną
Jest postrzępiona i połamana
Podbiegam tam i chwytam ją w ręce
Przytulam do piersi
Podnoszę ją unosząc w podzięce
Za to, że Polska triumf święci
Lecz słyszędźwięk butów Żołnierskich
Oglądam się i widzę
Otoczony przez żołnierzy niemieckich
Stoję tu i sam z siebie szydzę
Klękam, jeszcze wyżej unosząc Chorągiew
Niemcy coś mówią, wymachują Pistoletami
Ja miloczę i schylam głowę
Oni zaś są coraz bardziej zdenerwowani
Po długiej chwili milczenia pada strzał
Czuję ciepły ból w ciele
Potem kolejny i następny i
Znowu...trach!
Osuwam się powoli na ziemię
Leżę...
Już nic nie czuję
Niemcy podchodzą, wyrywają mi Chorągiew z
bezsilnych rąk
Nie mogę się ruszyć, wszystko mnie Kłuje
Ja nie daję za wygraną, trzymam Chorągwi
drąg
W ońcu ostatni strzał...
Już nie mam siły...
Zabierają chorągiew...
Leżę martwy sam..........
Komentarze (1)
świetnie napisane!brawo!ciekawy pomysł i super
wykonanie......pozdrawiam