Biały TIR
Tania, mała kawiarenka stoi na mej zwykłej
drodze
Tam na kawę wpadam czasem, gdy znużony
jestem srodze
Długa droga jest już za mną, a przede mną
jeszcze tyle
Dobrze jest odpocząć, usiąść choć na krótką
jedną chwilę
Kawa parzy, a więc z nudów się rozglądam po
kafejce
W kącie ciemnym, nastrojowym młodzian jakiś
cicho szepce
Tak niezgrabne komplementy, że aż by się
uśmiał człowiek
Lecz czy wolno śmiać się z tego ? niech
mądrzejszy ktoś odpowie
Kumpel taty wtem przechodzi, trzeba
grzecznie się ukłonić
I dłoń swoją nieco drżącą wyrwać śpiesznie
z jego dłoni
Dobry wieczór tak nieśmiałe i nieśmiała
niema prośba
?Niech Pan Tacie nic nie mówi że nas tutaj
dzisiaj spotkał
To mój chłopak, jest mi bliski , każde miłe
słowo jego
Nie chce by ktokolwiek wiedział, że jest
więcej niż kolegą?
Jest niewinność na jej twarzy trądzikiem
wymalowana
Wtem spostrzegam, że jej buzia jest mi
jakby trochę znana
Może tylko jest podobna? tamta była równie
młoda
Ta co stała na odludziu na rozstajnych
jakichś drogach
Całkiem wolno przejeżdżałem bo - wypadek
czy blokada
Na poboczu stała ona smutna, zamyślona,
blada
Żal mi się zrobiło wtedy tej dziewczyny
jakże młodej
Zły makijaż słabo skrywał jej dziewczęcą
wręcz urodę
Dym kawowy jak w collage?u złączył obie
młode twarze
Co im wkrótce los przyniesie, co przyniesie
los im w darze
Tej z kawiarni pannie pewnie zwykle się
potoczy życie
Chłopak, narzeczony, mąż i dom o którym
skrycie
Marzy, a nad domem gwiazda szczęścia wnet
zaświeci
Słodka kołysanka dla snu spokojnego
dzieci
No a Tobie panno która wciąż tak wiele z
siebie dajesz
Dla tych marnych kilku groszy co za służbę
swą dostajesz
Życzę żeby dnia pewnego rycerz młody tirem
białym
Przystanął i do kabiny Cię zaprosił gestem
śmiałym
Potem zabrał cię daleko hen, do domu gdzieś
pod lasem
Gdzie cię nie zna nikt, nie spyta nikt o
Twoje przeszłe czasy
Byś się stała tą co spełni rolę dawno
wyznaczoną
Przez Boga ? Matką, opiekunką ,
najwierniejszą żoną
Ktoś mi może teraz powie, po co losem się
przejmuję
Tych co same z własnej woli w takie bagno
się pakują
Więc przypomnę im to dobrze znane z Biblii
wydarzenie
Jak sam Jezus grzech odpuścił ciężki Marii
Magdalenie
A my co tak bardzo chętnie kamień kary
podnosimy
Przez różowe okulary patrzymy na własne
winy
Chociaż szczęście ją omija, to jest
przecież także człowiek
Czy więc wolno ją potępiać?... kto bez
grzechu ? niech odpowie!
Komentarze (2)
Ciekawe opowiadanie. Pozdrawiam
długaśny, ale z puentą, czytało się dobrze
edukacyjny charakter ma:)