W bieli zakrwawionych ścian
me oczy pełne łez...
me oczy pełne śmierci...
zamykam je i widzę...
swe życie...,
swe dzieciństwo...,
marzenia i klęski...
popatrz w nie i powiedz...,
że ich już nie kochasz...
że ich już nie pragniesz...
powiedz...
mów...
nie krzycz...
CIASZA...
określiłeś je mroźnymi słowy...,
ja zabrałam rzeczy...
trzasnęłam drzwiami...
wybiegłam na deszcz zalana łzami...
a w mych nagich ścianach pozostał tylko
Twój słaby cień...
goryczy...,
roztargnienia...,
porażki i zwątpienia...
na nowo chcę szukać w nich
radości...,
szczęścia i swej piękności...
ale wiem ze to tylko przegrane próby. nie
pokocham na nowo...
nie dam rady w to dalej wierzyć... wzięłam
cienki lecz ostry nóż...
oczy już nie widzą zła...
zapełniły się krwią...
ale czy dostrzegą światło bram w
niebie...???
/\/\_/\__/\_/\__________________
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.