Bieszczady, biesiady...
Bieszczady, biesiady,
deptane gady
gwiazdy iskrami konstelujące
i my przycupnięci ze starym bukiem
wpatrzeni w ogień
snopy, snopeczki
usta związane
obietnicami bladego spokoju
w drewnianej wiacie na samym skraju
rozpopielonych poranków
Tak mogło być ale
ty nocy się boisz
jak ognia ja szczytów
najbardziej tych pięknych
od nowa musimy się uczyć ciemności
oglądać na dotyk
a może na próbę
przy jednej świeczce
pod biurkiem bukowym
schowajmy się światu
niech chwilą odmiany
to on się troszeczkę
potroszczy o nas
las poczeka, potęsknią gwieździste noce
aż ogień drzemiący wystrzeli na powrót
zmarzniętych przybyszy z dalekich kątów
mieszkania witając - w domu
Komentarze (4)
dwie ostatnie strofy i puenta - świetne!
Ładnie.
No już biegnę
Bardzo fajnie napisane pozdrawiam i zapraszam do mnie
:)