Bilet, w jedną stronę?
Czekając u bram piekieł w kolejce,
aby wypełnić diabła kolekcje.
W kieszeni pogięta Karta Śmierci,
żeby tylko uciec, aż mnie wierci.
U wrót tych, demon bilet kasuje,
próg Hadesu przekraczają szuje.
Czuję to kłucie, mój czas się zbliża,
Szatan już zbiera dzisiejsze żniwa.
Wyciąga mnie stamtąd mroczna siła,
Otwieram oczy. Ostrza. Mogiła.
Wszędzie blask tych świateł wypala
ślepia,
na operacyjnym stole leżę ja.
Otarłem się o koniec istnienia,
to było straszne, wszystko się zmienia.
Znowu zasnąłem, nic nie pamiętam,
strach, że uścisk śmierci mnie znów
spęta.
Żyję dalej, znacznie odmieniony,
Dodatkowym życiem nagrodzony.
Ponurych barw świata się wystrzegam,
Samych najlepszych, tych rzeczy sięgam.
'Nie zmarnuj szansy ofiarowanej' -
na linii startu, już nadpalonej.
Pod poduszką znana Karta Śmierci,
Zasypiam, słysząc 'arivederci'.
Komentarze (1)
Wiersz jak na debiut całkiem, całkiem....Prosto
napisany ale oddaje głębię uczuć i posiada dojrzały
przekaz. Kto był o krok od śmierci jest inny i
postrzega świat inaczej. Wiem, że tak jest. Pozdrawiam