Bliżej siebie
Czar zadymionej izby snuje się po
górach,
rój świetlistych ogników, przemawiając
czule,
lśni w muzyce przełęczy i z dachowym
kurem,
otwierając podwoje szepczą: pójdźcie ku
nam.
Zatrzymanego czasu z wnętrza bije łuna,
snop srebrzystej poświaty, niczym magii
tiulem,
chroni, myśli przegania, barwnym czyniąc
bure.
Spopielałych szczap drewna lecą białe
pióra.
Obserwując postacie, próg
przekraczające,
zastanawiam się zawsze jak to jest
możliwe,
że stapiają się w chwili, z miejscem, w
sieć połączeń?
Zadumani wśród cieni, z dawnych czasów
spiżem,
zespalają się w jedność, zapuszczając
kłącze,
zawsze będą powracać, zechcą pobyć
bliżej.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.