Bo wszyscy gryzą to co jest z...
Znów wracam sprawdzić czy drzwi
zamknięte.
Świadomość że o czymś zapomniałam nie
pozwala mi wyjść z twojego życia.
Mówisz słowa które dają mi przegraną.
Ale nie jesteś na tym piętrze na którym
mogłabyś ze mną wygrać.
Zlatujesz ze schodów bo ranisz z
miłości.
Stopień po stopniu.
Podnosi mnie do samej góry.
Czasem za wysoko.
I ludzie stawiają przed mną mury.
Gitara bez strun gra mi melodie
wieczności.
Odgłos Twojego skamieniałego bólu który
czeka na przepraszam.
Pokazujesz ze nienawidzisz a wypominasz ze
nie wybaczam.
Jak muc robić co ze chce gdy wszędzie
słychać negatywy ludzi?
Jak myśleć o sobie jak wszyscy chcą czegoś
dla siebie?
Przecież ktoś musi dawać.
Już płaczą tylko ci odważni.
A wstydzą się tylko ci co płakali.
Nikt nie żyje pięknem świata…
Bo modnie jest wziąć żyletkę i grać w swoim
własnym świecie.
Bo przecież ci co kochali,
to teraz załamane śmiecie.
Ludzie zrobili z miłości łzy.
A z zakochanych beznadziejnych z
nadzieją.
To nie tego uczy poezja.
A może poeci dla miłości ślipieją…
Dawno nie pisałałam...ale prosze o komentarze:)
Komentarze (2)
Dawno nie pisałaś a szkoda bo Twoje wiersze mają w
sobie siłę. Bardzo ładnie wplatasz słowa w wiersze i
siebie nawzajem. podoba mi się .Pozdrawiam.
jak na Twoje 14 lat...bardzo życiowe problemy
ujęłaś...i jeszcze z takim pomysłem to
przedstawiłaś....dla mnie bomba:)