Bóg 2
wygrzebany z szuflady
Dom twój jest martwą przestrzenią
osaczoną zimnymi ścianami,
sen twój to śmierć kaleka
nie mogąca się spełnić nocami,
szum szarańczy w twej głowie
to jedyna jaką znasz muzyka,
bóg potężny patrzy na ciebie
oczami głodnego grzechotnika.
Już nie walczysz,
bo wiesz, że przegrałeś,
niczyja ręka
nie wyrwie cię z bagna,
do istnienia dotarłeś granic
za którymi niebytu już matnia.
Żądza życia z serca wybyła,
w źrenicach dopalają się iskry,
siła wszelka cię opuściła,
obumarły cicho twe zmysły.
Stado hien gra w twe kości o krew,
która z żył twych spływa na ziemię,
upajając brunatny pył,
w którym tkwi apokalipsy nasienie.
Dudni skowyt cerbera nad tobą,
nie dla ciebie trąb anielskich muzyka,
bo bóg zawsze patrzył na ciebie
oczami głodnego grzechotnika.
Lata dziewięćdziesiąte... to chyba miała być piosenka...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.