Bóg istnieje
I kiedym spojrzał na bagna twoje,
To żem widział jak topią się dwoje,
Gałąź połamawszy im podałem,
Wyrok, jak sędzia Boży wydałem.
Jedzie ojciec, syna w rękach mając,
Jedzie, o życie Boga błagając,
„Proszę Cię Boże, on już majaczy,
Niedługo twój obraz w niebie
obaczy”
„Ojcze mój ojcze, tak ja do
Ciebie,
Jak ty się do Boga zgłaszasz w
potrzebie,
Proszę, już zostaw, przyszłość nie
twoja,
Niech wola to będzie, ostatnia
moja”.
„Ach, synu, proszę nie rób mi
tego,
Nie rób mi bólu nad człowieczego,
Gdy stracisz życie, moje sens straci,
Zatopią mój pokład, szaleni
piraci”.
Lecz Boga nie ma, Boga nie było,
Więc dziecko tej nocy, tam nie przeżyło,
Ojciec wypłakał, ojciec wygrzeszył,
I pętlę sznura na szyi powiesił.
Stanął na pudle, łezkę uronił,
Dzwonem na zgodę z duchem zadzwonił,
Skoczył… i nic, śmierci też nie
ma,
Siedzi teraz między pętlami dwiema.
Nie wie, bowiem że mózg nie umiera,
Mózg z umysłem ciała nie zabiera,
Tak ojciec siedzi i teraz płacze,
Serce z żalu innym tempem kołacze.
Więc kim był Chrystus, kim był Adam?
Do czyich stóp w modlitwie padam?
Do kogo mówię, gdy prośby składam?
Więc własnym ciałem, tylko ja władam?
A nie … gdyby to takie proste
było,
Gdyby radość w całości zło umyło,
Gdyby ojciec słowem życie ratował,
Gdyby Bóg grzech grzechem darował…
Jedzie ojciec, co syn mu kona,
Tylko Bóg cud tutaj dokona,
Tak woła ojciec do Boga swego,
Tak woła ojciec do Boga uczciwego.
„Boże, wiem, że to dużo, o co
proszę,
Ale w sercu tylko Ciebie noszę,
Na piersi mej syn mi teraz umiera,
Jadąc na koniu sercem poniewiera.”
„Ach ojcze, czemu Boga swego
błagasz,
Przecież on umysłem, ty ciałem władasz,
Zostaw mnie tu, pod bukowym drzewem,
Pajęczą siecią, zasłonisz
krzewem.”
Ojciec nie słuchał majaczeń syna,
Ostatnią fiolkę z lekiem ucina,
Ale syn już, nie dyszał wcale,
Różaniec rozsypał się jak korale.
Tak więc ojciec, pod bukowym drzewem,
Wyprawił pogrzeb, zasłaniając krzewem,
Padł na kolana, modlił za duszę,
Strzała serce, przekuła przez kuszę.
„Ojcze, dlaczego mnie opłakujesz,
Dlaczego do grobu mnie już pakujesz?
Przecież ja mówię teraz do Ciebie,
Czekam już teraz, na Ciebie w
niebie.”
Tak ojciec słuchał i się zapytał,
Historię nieba, teraz przeczytał,
Tak syn odpowiadał, wszystko powiedział,
Więc ojciec odszedł, bo wszystko już
wiedział.
Lecz trafem się stało, że ojca zabiło,
I tą historią nóż w sercu dobiło,
Ojciec i syn w jednej mogile,
Już słowa na Ziemi im nie umilę.
Kiedym ratował topiących ludzi,
Myślałem o Bogu, że mnie budzi,
Bo ktoś mi kazał, pójść teraz tam,
Więc niby przypadkiem gałąź im podam.
Bóg jest, Bóg istnieje, zawsze był,
Zawsze grzechy czyjeś dobrem mył,
On cudów na Ziemi nie działa,
Lecz Bóg, jako natura, szatę odziała.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.