Bóg nie w porę
Jezusie malutki, tak bardzoś nie w porę,
daj jeszcze pospać.
Noc ciemna za oknem...
Cóż, że dzwony wołają
na mszę od słońca wschodu.
Gdzieniegdzie świeca błyśnie
w rękach skostniałych od chłodu.
Jezusie malutki, może Cię oddać do
żłobka?
Tam panie Cię przewiną,
dadzą smoczek possać.
Opieką fachową otoczą starannie.
Tu, jak widzisz, karpie jeszcze w
wannie.
I pracy jeszcze tyle, że zdążyć nie
sposób.
Przyjdź później, do stołu zasiądzie więcej
osób.
Jezusie malutki, tak marzniesz pod
drzwiami.
Choinkę ozdobić muszę światełkami,
i ciasto nie rośnie, i mak nie zmielony.
Może odwiedzisz najpierw inne strony?
Może w Afryce przyjemniej Ci będzie,
pod palmą poczekasz, nie przy zimnym
dębie.
Jezusie malutki, tak bardzom strwożona.
Kataru dostaniesz. Ryba nie sprawiona.
Czym Cię nakarmię?
Podłogi nie starte.
Jeszczem nie gotowa.
Przyjdź lepiej we czwartek.
Bo dziś jest sobota.
Choinki się pysznią srebrnymi szyszkami,
łańcuchami dzwonią i błyszczą bombkami.
Opłatkiem się dzielą ludzie w światłach
domów.
Tylko u mnie ciemno.
Nic nie mów nikomu,
że me serce nie nadąża za świąt
kalendarzem.
Nawał pracy staje przed ołtarzem,
a nie człowiek jasny i z sercem otwartym
tylko żebrak z wolności czasu obdarty.
Jezusie, czemuś tak nie w porę...
Człowieku nieszczęsny...
Gdy będziesz w końcu gotów
zastaniesz zimną pustkę
w grudniowym półmroku.
Boże Narodzenie 2004
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.