Ból
Pali, drażni i pulsuje
Wbija swe cierniste macki
W każdą cząstkę mojej głowy
Z lewej, z prawej, z każdej strony
Chłód pomaga lecz na chwilę
Trudno jest mi wyrzec słowa
Ciężko myśli zebrać razem
Żeby w zdaniu sens zachować
Ustępuje, znów powraca
Jak niechciany morza przypływ
Nie mam chęci, słuchać , śmiać się
Czy to umieranie właśnie
On wyłącza, profanuje
Moje zmysły, moje czyny
Tak, że ruszać się nie mogę
Muszę czekać aż przeminie
Nawet kiedy zapominam
Daje znać o sobie właśnie
I jak wicher wnet się zrywa
Aby pamięc mą podrażnić
Nagle znika, gdzieś wędruje
Przez tył głowy, za koszule
Da mi chyba już odpocząć
Lub samemu chce odetchnąć
Jednak wiem, że za dni kilka
Znowu wedrze się w ma głowę
Będzie drażnił i pulsował
Żebym odczuł swoje trwanie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.