Ból
Mój wszechobecny ból
Przychodzi w najszczęśliwsze chwile
Psychiczny dół
Nie zostaje w tyle...
Męczy i dręczy.
Przychodzą złudne pocieszenia.
A one się nie spełniają-marzenia.
Dziecinne wytwory
Doroślejsze lęki
To jedne i te same potwory
Słyszę ich dźwięki
Nie,to odgłos Twych stóp
Które odchodzą...
Wiem już
Z mego serca wychodzą.
Odejdź
I nie wracaj już
Chcę zapomnieć
O Tobie i już więcej nie wspomnieć.
Ale ciągle Cię czuję
W snach i na jawie
Czy ja kiedyś rzeczywistość odbuduję?
Ja wiem
Ty nie dasz mi spokoju
Do każdego powracasz
Do każdego serca przekroju
I śmiejesz się.
Zadajesz rany
Które trudno wyleczyć
Ale co Cię to obchodzi?
Jesteś zły,nie zaprzeczysz.
Wszechobecny ból
Dla wszystkich tak prawdziwy
Psychiczny dół
Tak strasznie fałszywy
Zbyt wiele go jest
Nienawidzę Cię,wiesz?
Odejdź proszę,odejdź
I przyjdź nadziejo...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.