brakujące
w pożyczonym uśmiechu na chwilę
zatrzymuję
całą rytmikę - wygląd subtelny
codzienności
eklektyczny nieład w powietrzu, w aurze
jesieni
w gazetach powielony rozgardiasz
kolejka do głębokiego snu
dalej bez zaufania
dolegliwości ustały z porannym wymiotem na
stertę tabloidów
koresponduję z podłogą, z bezsilnością
stawu skokowego
to miasto błądzi znikąd nie transportując
kolejnych ofiar
dalekie moim wyobrażeniom o
macierzyństwie
gąszcze niechcianych płodów prostytutek
geometria ulic - nie do odtworzenia
po co patrzeć w tło zanikających
sygnałów
wdów nie znających ciepła poręczy
elektrowni termo-uczuciowych
z wystygłym silosem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.