Brakuje mi.
Brakuje mi świeżego,
lekkiego
powietrza...
miłości w nim czystej,
delikatnej
i poczucia szczęścia,
które trwałoby dłużej niż
jeden wieczór
Czegoś świeżego mi trzeba,
nie brudnego i
zniszczonego,
co tylko przybiera formę
czegoś niesamowicie pięknego,
aby w tych złudzeniach mnie trochę
potrzymać...
wciąż z niewiadomych mi powodów
w tych silnych sidłach,
nie potrafię się uwolnić,
a uwierzcie mi,
chciałabym
jestem niewolnikiem tej miłości
Gdy jestem przy nim
jakiś wielki ogień wypełnia mnie
od wewnątrz,
cała trzęsę się
z nadmiaru uczuć,
...
gdy tylko spojrzę mu w oczy,
gdy nawet z oddali go zobaczę
Nie rozumiem tylko,
dlaczego dzieję się tak,
że znika
bez żadnego pożegnania,
zupełnie jakby
uczuć się wyzbywał
Jakby odkładał coś,
co było
i przez jakiś
czas
zupełnie do tego nie powracał
...
A po jakimś czasie znowu
następuje załamanie niepewności
i
kolejna nadzieja
Boję się
chciałabym móc
go kochać prawdziwie,
bez niedomówień...
ale...
dlaczego nie mogę...
Dlaczego nie mogę tak,
jak powinno się kochać drugiego
człowieka...
Tak pięknie, tak po prostu.
Komentarze (3)
Miłość jest tuż za rogiem, Różo.
Czasami ma się takie odczucia.
Tak po prostu pięknych snów życzę.