brama cmentarna
Podjeżdżam pod bramę, niebo się ćmi
zabieram kluczyki, zamykam drzwi
wchodzę na chodnik, klepsydry znów są
bo giną ludzie z bólem i krwią
oddech tak bardzo jest bliski mi
wręcz zastanawiam czy to się śni
idę na wprost i skręcam w lewo
mijam ten kranik i mijam drzewo
teraz jestem u Dziadków
pełno napisów wciąż mnóstwo kwiatków
odmawiam modlitwę i myślę chwilę
bo los to gonitwa, zdarzenia są chyłe
żegnam się w sobie
patrzę.....wychodzę
chyba zbyt dużo mam myśli w swej głowie
a jednak zostaje i wyjść stąd nie mogę
nadal prowadzę do nikąd te drogę
więc idę dalej tam gdzie są drzewa
w siedlisko aniołków, gwiazdeczek od
nieba
jest mała Zuzia, Krzysiu, Adamek
Ci co rodzicom jaśnili poranek
Mamusi...Tatusia.....
Aż serce się wzrusza
to jedno miejsce tak mocno porusza
szklą mi się oczy
a dusza się stroszy
czytam napisy na małych mogiłach
O Boże to boli! Nie jestem na siłach
Te małe dzieci. To jest ich miejsce?
Ten kruchy beton i kalie w podzięce
powiedz mi czemu tak właśnie jest?
Nie wiemy kiedy kończy się kres
ogarniam włosy, ocieram twarz
Jezu..............................
plan wielki Ty jeden masz
Komentarze (4)
wzruszający wiersz pełen zadumy i bólu
Piękny wiersz, życiowy w treści. Pozdrawiam z plusem
:)
treść smutna, przytłaczająca, ale świetnie opisane
przeżycia, pozdrawiam
Smutny wyjęty żywcem z życia.