U bramy raju
Z raju wypędzona
przez uczynek banalny skarcona.
W ukorzeniu i pokorze
niegdyś przy wrotach Ojca stałam.
Cibie bracie o miłości Bożej
zapewniałam.
Dni wszystkie nawet te pochmurne
spędzone z Tobą były zawsze radosne
nigdy smutne,beznadziejne i nudne.
Dziś leże bezwładnie u bramy Ojca mego.
Zamknięte .
Klucz na haku zawieszony wysokością serca
wisi.
Wpatruję się ukradkiem i modlitwa z serca
błagalna wypływa.
Pragnę klucz sięgnąć lecz diabeł mnie
dopada.
Krzyczy,dusi ,do ziemi przyszywa.
Niemoc przychodzi i sił ubywa.
Nadzieja gaśnie.Pustka w sercu. Diablisko
triumfalnie śpiewa .
Czy ten czart nigdy nie zaśnie?
Z dala głos Boga mnie przyzywa.On wierzy we
mnie .Czeka!
Siły i wiary mi przybywa .
Lekkość duszy lęk odbiera ,miłość do serca
się wdziera.Wiara powraca ..
Skruszona ,nieśmiało oczy podnoszę.Przed
bramą Ojca
chwiejnie jeszcze na nogach stoję.
Klucz do raju dotykam delikatnie .
Ulga ,radość nieskończona. Ja znowu
żyję!
Skrzydła wyrastają .Pewność korzenie
zapuszcza .
Wyrwana z kajdan krzywego zwierciadła.
Dziękuję Boże że znowu Twe ślady całuję.
Dziękuję Boże że za grzechy tu właśnie
pokutuję.
Komentarze (1)
ciekawa forma - tylko się zastanawiam dlaczego nikt
nie zajrzał do ciebie.