Brangien
Nigdy nie miałam złotych włosów,
Ni białych dłoni.
Nie! To przywilej
dla szczęśliwiej urodzonych.
Nigdy nie miałam komu ofiarować
Z zielonym jaspisem pierścienia,
Losu i przeznaczenia,
Mało ważnego istnienia.
Nie miałam komu szepnąć do ucha
„Miły przyjacielu słów mych
wysłuchaj
Będzie li to rozsądek czy szaleństwo,
Przybędę na twe wezwanie,
Cokolwiek się stanie.
I nie powstrzyma mnie rozkaz króla,
Ni warowny zamek.
Wezwij me imię
A przed tobą stanę.”
Nigdy nie miałam własnego
Napoju miłosnego
Chociażby śmiertelnego
Dla ciała zabójczego
Dla duszy ożywczego
W swej mocy
Choćby śmierć przynieść miał
i udręczenie
Mękę i wieczne cierpienie
Chcę choć raz
Poznać jego płomienisty smak
Nigdy nie chciałam mieć złotych włosów,
Ni białych dłoni.
Nie! To przywilej
dla szczęśliwiej urodzonych.
Nie! Nie chcę Izoldą być
Lecz Brangien Ciemnowłosą
I nie chcę szczęścia
I nie chcę piękności,
Władzy, wielkości
czy majętności.
Tylko miłości,
Własnej legendy
Dziejów mych spisania
Nie chce być zapomniana
Jak dziś.
Żadna historia nie wspomniała
Co się ze mną stało.
Byłam nieważne?
Ważna?
Zbyt mało!
Zbyt mało,
By o mnie wspomniano?
I oczy znów palą
W ognistych tonąc łzach
I dnie wciąż trwają
Opowieść snuje bard
A ja wciąż zadaję jedno pytanie
Czy zakochania nigdy nie zaznawszy
Zgasnę, gdy skończą się oklaski
Na pieśń barda?
Więc snuj swą pieśń trubadurze
Tylko ty o mnie pamiętasz
Więc snuj swą pieśń trubadurze
Bym zdążyła żyć dłużej
Na dnie czyjegoś serca.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.