Brzegiem morza...
Gdy idziesz brzegiem, wiatr Cię wita
szumem rozbrzmiewa myśl płochliwa
bo tam na linii horyzontu
zjawia się lekko połyskliwa
nuta, co nockę jeszcze pieści
a już wplątuje barwy świtu,
uchyla rąbek nieba światłem,
smugą haftuje czar zachwytu.
Poświatą szczęścia dzień nastaje
szkicuje ufnie godzin drogę
i pozostawia dreszcz pod skórą.
Tyle słowami objąć mogę…
Komentarze (6)
I objelas slowami wszystko co piekne,az chce sie
czytac
piekne objęcie słowami ,piekne matafory i sylabika:)
Rzeczywiście-piękny wiersz-a zakończenie-Tyle słowami
objąć mogę-poruszający akcent.
nostalgia zatrzymana w tym miejscu budzi ze snu
wyobraźnie...lekko płyniesz niczym nimfa po fali
wersów....brawo...twój wiersz zmusza r do refleksji...
bardzo ladnymi slowami opisujesz nastanie dnia po nocy
minionej...jestes dobrym opserwatorem i dobrze to
uchwycilas
Ileż piękna w Twym wierszu , doskonale ujęłaś w słowa
moment budzącego dnia w tle morza...pozdrawiam