Budujący Życie
Buduję życie.
Z pojedynczych kawałeczków zwanych
„Pięknymi chwilami”.
Stawiam ostrożnie cegłę po cegle,
Budując perfekcyjną świątynię.
Świątynię wznoszoną na cześć dobra,
W której nie zawsze to dobro jest
wysławiane.
Budowla jest mała,
Gdyż powstaje dopiero od 17 lat,
Lecz jest bardzo treściwa…
Zupełnie jak książka – autobiografia,
Którą tworzy codzienność.
Podczas budowania nie zawsze używam
Cegieł czerwonych…
Trafiają się i czarne.
Są słabe, z kruchego materiału,
Osłabiające budowlę.
Niektóre ściany,
W całości zbudowane są z cegieł
czarnych.
W komnatach tych panuje mrok,
Zło niewyobrażalne powstałe z
nienawiści.
Gdy nazbiera się większa ilość komnat
mrocznych,
Budowla runie…
Muszę uważać, jak postępuję,
Jak buduję, jakiego używam
materiału…
Ale co zrobić, gdy dostaję tylko cegły
czarne?
Czy to już koniec budowania?
Odchodzę od budowli na kilka kroków
I spoglądam na nią.
Kształt niewyobrażalny…
Wspaniały…
Przód świątyni zbudowany z pięknej,
Czerwonej cegły.
Podchodzę od drugiej strony
I zamieram…
Ściany nieregularne, bezkształtne,
Jakby zaprawa zupełnie cegieł nie
trzymała…
Kolor tylnej strony świątyni ohydny,
zgniły…
Czerń…
Jeden ruch powietrza, jedno zafalowanie
drzew,
Budowla runie,
Gruz rozłazi się po nieskalanej Ziemi,
Brudząc ją swoją nienawiścią…
Wydobywając z siebie zduszony jęk,
Jakby jakiegoś monstrum…
Spośród gruzów wyłania się cienka wiązka
światła,
W postaci kolumienki, długiej aż po same
niebo.
Widać jak pojedyncze, białe duszki,
Dostają się dzięki światłu do nieba.
Światło znika, z dziury pozostawionej przez
Te niesamowite zjawisko wychodzi mgła,
Ziemia pod moimi nogami się rozstępuje,
Spadam na samo dno…
Do samego Hadesu…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.