Buen Camino!
Przystając na krawędzi urwiska
Usunął się pode mną grunt.
Cóż rozdziera moje serce,
Niepokojąco zajmując rytmu krwioobieg.
Odczułam spustoszenie umysłu
I wypalenie wszystkich sił.
Cóż wdziera wypełniając płuca,
Każdy oddech zamieniając w dławiący ból.
?Życia się nie wybiera, życiem się żyje?
I nigdy nie jest za późno, by ruszyć
W swoją upragnioną wyprawę,
Ważne by przed sobą mieć cel.
I marzyć, wspominać, i śnić?
By poczuć, i znów pełnią serca żyć.
Biec, kroczyć, pełznąć, iść ?
Oddychać, wzdychać i tlenem wypełnić
brzuch.
Doświadczyć cudów, i w zachwyt wpaść.
Poczuć jedność odosobnionych
pielgrzymów.
Porozumiewać się nie używając słów.
Drogowskaz olśniony ujrzeć, bez drogi i
iść.
Komentarze (3)
Szczesliwej drogi przyjacielu:).Warto miec w zyciu
cel,do ktorego sie uparcie dązy.Piekny wiersz
pozdrawiam serdecznie+++
...chyba Ci się wkradły znaki zapytania...musiałam
poprawiać w swoich wierszach bo tu przerabiane są
wielokropki na znaki zapytania poza Tym Twój wiersz
czyta się z przyjemnością :-) pozdrawiam
co do treści to zgadzam się życia się nie wybiera ale
bierz takim jakim jest i stara się je jak najbardziej
wartościować by było lepsze co do formy to trochę jak
dla mnie mało uporządkowany i trzeba go jeszcze
oszlifować aby lepiej się czytało mniej czasem znaczy
więcej ale mimo to pozdrawiam i plusa zostawiam bo nie
ukrywam że wzrusza