Burza
Deszcz pada, stuka o blachę,
Grom leci,gdzieś spada i wali,
Błyska się niebo, rozświetla ulice,
Mrok nadchodzi, miasto ulic zakrywa,
Gwiazdy zgasły, w deszczu i chmurach
zaschły,
Księżyc dziś słaby, szarości nie daje
rady,
Idzie, nadchodzi, już przez otwarte okno
wchodzi...
Wdziera się, przeciska przez szyby wodą
deszczową pokryte...
Do pokoju zagląda, w me oczy groźnie
spogląda,
Szyderczo patrzy... Zerka na pozorny
płomień świeczki...
Która świeci, błagalnie próbując przemycić
okruchy światła,
Miga się, para leci zeń, dym lekko unosi
się...
Szarość kłębi się, dookoła świeczek skupia
się...
Zagłębia się, penetruje wnętrze rozumu,
niepokuj i lęk wywołuje...
Cicha, upojna muzyka jej w tym pomaga,
ponurego nastroju dokłada...
Za oknami deszcz szumi, coś tam dzieje się,
słychać szmer...
W głowie kłębią się myśli, które wstrzymuje
huk rozświetlonego piorunu...
Wtedy nadchodzą nowe wizje, bardziej niż
tylko upiorne, niż dziwne...
Pasjonująca chwila, powietrze przeszywa ni
to biała ni niebieska pręga,
I trwa przez sekund pare, zatrzymuje myśli
bieg,
Niebo nade jasne jest, w myśli mrok pogrąża
się...
Czasem fajnie jest pobyć w samotności
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.