Butelkowy sen o smaku zieleni
Wstaję, ocieram twarz delikatnym muśnięciem
dłoni z nocnych chrapliwych koszmarów. W
myślach klarowne słowa budują pomysł na
nowy dzień. Słońce pomarańczowym uśmiechem
niesie zapach cynamonu. Chcę przywitać je
szczerością poranka. Podchodzę do okna
lekkim krokiem, zwiewnie jak atłasowa
suknia mych snów. W mych oczach ujrzałam
jego spojrzenie. Rozpływam się w jego
smaku. Czuję jak obmywa mnie miłością swych
promieni, dając butelkowy refleks na mym
ciele. Ta gra świateł jak
w mistycznym śnie spełanienia.
Pełna wiary odwracam oblicze swe. Cóż to ?,
Dziwie się ... Czy ja nadal śpię ?? Tak -
me ciało bezwiednie leży, smutne, kruche
jak jesienny brązowy liść. Stoję obok.
Dusza moja drży. Myślę czym ciało jest w
obliczu mym. Najważniejsze przecież
niewidoczne dla oczu jest.
Komentarze (1)
zielono mi ja ci mówie ładny wiersz i akurat na
dobranoc:)))poz.