By znów zbudzilo się slowo*Kocham*
Byles dla mnie czymś najcenniejszym
Naszą milość potrafilam odnaleść nawet w
mglach
Bo byles cudem w moim życiu
najpiękniejszym
A gdy Ciebie stracilam, czulam w ciele
ciągly strach
Splecione wszystkie smutki, samotne
wieczory
Tylko cząstka Ciebie rozniecona w śnie
nietrwalym
W glębinie duszy, nieustanne, krzyki,
zmory
Milczące wspomnienie o uczuciu niegdyś
istnialym
Kochające tak bardzo zbladle wargi
Tak jak bezszumne na morzu fale
Stęsknione, bezradne serce, ani jednej
skargi
Zagubione, cierpiące oddale....
Najgorętsze, bezcenne slowo kocham... już
było
Świat bez bliskości Twej lzami znużony
Pośród zmartwień wątlych, jedno mnie nie
opuścilo
Nadal ból, który jest nieskończonością
utulony
W lustrze życia, inna ale wciąż taka sama
iskra spod powiek
Pelna nadziei, skromnie spogląda na Niego
znowu
Bezradny, zakochany każdy czlowiek
Chce zapomnieć o dawnym nic nieznaczącym
slowu
Pragnę aby odnalazla się ma radość
codzienna
Marzenie nieśmiertelne oczekuje nowego
świtu
Potrzebuję z powrotem Ciebie, by znikla
ciemność bezdenna
Razem istnieć, jak jedna gwiazda wśród
tysiąca na tle blękitu
Musimy razem być
Musimy z lez wszystkich milość sprawić
lancuchem
Musimy znów szczęśliwie żyć
Musimy stać się jednością, wspólnym
duchem
Aby znów z uśmiechem o wschodzie slońca
uczucie wstawalo
Aby znów do ucha slowa...Kocham Cię...
tajemniczo szeptalo
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.