W Bydgoszczy pada
dłonie złożone nie dla Chrystusa
kiedy tak deszcz oddycha szczęściem
w nierozpuszczalnych wróży mi fusach
dobrze czy
jeszcze lepiej będzie
mały chłopiec niezdarnym człapaniem
spódnicę matki szarpie zawzięcie
każdym spojrzeniem zadaje pytanie
dobrze czy
jeszcze dobrze będzie
dębowe ławki hardością twarde
wciąż pamiętają jak się ma żołędzie
i powtarzają wędrowcom uparcie
dobrze wam
lepiej już nie będzie
papier niedbale poruszany wiatrem
roznosi wspomnienie czekolady wszędzie
na głos powtarzam ulubioną mantrę
dobrze mi
i jeszcze lepiej będzie
Komentarze (4)
Podoba mi sie ta Twoja melancholijna wedrowka po
ulicach Bydgoszczy z garstka wspomnien i watpliwosci w
kieszeni po to tylko by wmowic sobie ,ze wszystko jest
w jak najlepszym porzadku i byc moze "i jeszcze lepiej
bedzie"...tylko mam wrazenie jakbys sam w to nie
wierzyl.
I tak jest super. Zyskałeś nowego czytelnika z
nick-ąd. Jestem pod wrażeniem :)
gdyby nie ten trochę pogubiony rytm- byłoby naprawdę
super, bo wiersz niezaprzeczalnie ma swój klimat!
Wprawdzie bliższe mi są klimaty toruńskie, ale
bydgoski twój wiersz do mnie przemawia. Nawet tym
dzikim, nieprawdopodobnym skojarzeniem z żołędziami na
ławkach. ("Chłop jak dąb...a siada na ławce. To wtedy
te żołędzie na niej leżą!) Duży plus za wiersz.(Czemu-
z nikąd? Jesteś z pod Bydgoszczy? Ślesin?
Mrocza...Przepraszam. Piękne strony, naprawdę!)