Był dom, był ogień
Gdzieś za górą, przed lasem
wieś, której nazwy już dziś nie pomnę.
Wszystko bowiem blednie z czasem,
ze światem nie wygram, nie, bezspornie.
Dlaczego, gdy o tym myślę
rozpływa się zaraz, niknie?
Najpierw trawione ogniem,
zamienia się zaraz w zgliszcze?
Pamiętam może łąkę w słońcu,
pamiętam koc koloru niebieskiego,
i jedną z tych rodzin szczęśliwych
na końcu,
po trudach dnia powszedniego.
„Przed lasem, za górą…”
– wszystko będzie dobrze
gdy tylko sobie przypomnę –
gdzieś pomiędzy wierszami,
zgubiłem swój głos
– nie potrafiący już
mówić słowami –
I teraz gdy o słowach myślę:
mylą mi się one wszystkie.
„Tak, był z czerwieni dom,
był z żółci ogień…”
„było w końcu hebanowe pogorzelisko”
:wszystko strawił czysty płomień
Tylko dlaczego gdy o kolorach myślę
– mylą mi się one wszystkie?
Komentarze (1)
Wstrząsający wiersz, a tym bardziej jeszcze po
przeczytaniu tych za nim.
Niezwykły. Brak mi słów. Zostawię po prostu głosy.