byli wytworni
byli wytworni – młodością
ale to wytworność niepozbawiona ciężaru
w sukniach i koszulach
najdroższych projektantów
dni i nocy
pod którymi pocili się obficie
ale były zbyt pożądane
by z nich zrezygnować
nosili buty wyższe od pięter
na których w rzeczywistości mieszkali
i bardziej błyszczące
od własnych oczu
gdy je zdejmowali – to po to
żeby krzyczeć i biegać
nago
nie uznawali półśrodków
odcieni
chodzili po kamieniach
po szkłach
z butelek
rozbijanych przed nimi
jak po czerwonych dywanach
byli wytworni
bez względu na to gdzie
i w co
zaangażowani
tym trudniej jest teraz na nich patrzeć
oddzieleni grubą zasłoną od światła
i pory doby
[ czy boją się że jakiś blask
zdradzi
że brak im całej biżuterii ?
oddzieleni od siebie
choć przy jednym stole – od wczoraj ?
od lat ?
nie wiem…
spytajcie malarza
który ich tu sprowadził
i ubrał w tą szarość
na przypieczętowanie
losu
którego nigdy nie byli władcami
Absynt – Edgar Degas
My – Bóg
Komentarze (9)
Ciekawy, życiowy wiersz pozdrawiam serdecznie;)
Wszystkiego najlepszego
zdrowia spokoju ciepła miłości i zrozumienia w tym
Nowym 2018 Roku
świetny przekaz wierszem, acz smutny...Do Siego Roku
Marta!:)
https://www.youtube.com/watch?v=Oay4P9OEwJA
Pięknego Nowego Roku w normalnych butach i
bez dreptania po szkle.
kawał porządnej poezji - czytałam z ogromnym
zainteresowaniem, wers po wersie - Szczęśliwego Nowego
Roku!
Bardzo ciekawy wiersz pozdrawiam
Tacy byli, jacy byli. Na obrazie skończyli.
Piękny wiersz. Chce się czytać i to nie jeden raz.
Pozdrawiam. Szczęśliwego Nowego Roku ;)))))))
Witaj. Przeczytalam wiersz, bez ogladania obrazu,
potem obejrzalam obraz i dowiedzialam sie co oznacza
Abynt, ktora jest jednoczesnie, z etak to nazwe,
tytulem obrazu. W pierwszym odruchu po przeczytaniu,
skojarzylam Twoje slowa z procesem jakiemu poddana
jest milosc, czyli jej poczatkowe fazy. Ta milosc jest
wytworna, rozmarzona, zawiera wszystkie piekne
elementy. To wtedy zakochani blyszcza, zdolni sa na
kazde szalenstwo, unszenie sie ku gwiazdom... a potem
zar slabnie, swiat szarzeje i stajemy w szarosciach,
wpisani mocno w proze. Na obrazie postrzegam dwoje
ludzi, ktorzy mlodosc maja juz za soba, tkwia przy tym
stole z przyzwyczajenia. Nie ma juz tej intensywnosci
barw, uczuc. Alkohol podobno dzialal jak narkotyk, tak
samo jak milosc, to uczucie dziala podobnie, wprowadza
w ekstaze ale kiedy dzialanie zanika, zaczyna sie stan
otepienia i glod za kolejna dzialka wzruszen,
uniesien. Jedyne co pozostaje to wzajemne uzaleznienie
od siebie ale bez tego eskstatycznego uczucia. Ok
zakrecilam sie... zywczajnie nie umiem dokladnie oddac
swoich mysli. Czuje jednak ten wiersz, trafia do mnie
jego tresc. Marto jeszcze raz wszystkiego co
najpiekniejsze. Moc serdecznosci:)
... byli... raczej wywrotni!