chabry przypomną
już nigdy nie roń szafirowych łez
smutkiem niech nie porasta chwila
ze wspomnień drobne ślady zbierz
unieś stokrotnie na skrzydłach motyla
tak pragnę wrosnąć w sny bez skazy
zobaczyć niebo i w wiecznym śnie
pozwolić wmalować się w mistrzów obrazy
kroplą potu spłynąć po człowieczym dnie
tchnij w latawce księżycowy blask
niech zerwą nici cielesnych trwóg
wtopione srebrem w knieje łask
zaczepią w goryczy o świata próg
rozwiń w pomruku wąskich bram
pajęczych kroków bezdenne sieci
ofiary przelej w żałobny dzban
i zasiej chabry w oczach dzieci
na mej mogile w krzyży cieniu
niech złożą swoje sny dziecinne
chabry rozkwitną w łąk ukojeniu
w zamglone całuny niegdyś niewinne
upojne milczenie wieczorem ostatnim
zadrży na wargach słowiczym śpiewem
twe imię w urwanym szepcie samotnym
czy zdołam sobie przypomnieć – nie
wiem
Komentarze (2)
Wiersz niezmiernie bogaty zarówno w treść,jak i w
uczucia..Napewno debiutant nie
pisał:)..Chabry-maki-róże..tamat raczaj wszystkim
znany:)..Ale ta forma przekazu...M.
Wiersz pelen wspomnien i tesknoty,,
refleksyjny,,wzruszajacy,,
pozdrawiam cieplutko z daleka.