Chcę
Przyłożyć Cię do ucha, by móc słuchać
śpiewu serca Twego,
wśród najczarniejszej nocy, snu niemocy
siłę czerpać z niego.
Móc patrzeć w Twoje oczy, by nie
przeoczyć
ulotnej szczęścia chwili,
by szczęścia w głębi duszy z okruchem
wzruszeń
nie pomylić.
W Twych dłoniach twarz zanurzyć, na jak
najdłużej
przed światem złym się schronić,
na skrzydłach swej miłości, wszechmocne
złości
jak chmury złe przegonić.
W swych dłoniach schować Twoje, choć nas
dwoje
spleść sie w jedno ciało,
choć sobą nasyceni - tak spleceni,
by wciąż nam było mało.
Móc gładzić Twoje włosy, jak krople rosy
łez Twych perły zbierać,
by gdy miłości susza, z pragnienia uczuć
nie umierać.
A kiedy życia jesień, słodkich uniesień
by nam nie brakowało
i przyznać w chwili zwierzeń, że choć
nieświeże,
wciąż pragnę Twego ciała.
A gdy na śmierci łożu będę w pokorze
czekał końca swojego,
bądź przy mnie, będę słuchał, szepnij do
ucha
- nie żałuję niczego.
I w ostatniej godzinie, gdy życie minie,
kostucha niech zazdrości.
Udowodniło wielu - nie śmierć rozdziela,
tylko brak miłości.
Komentarze (2)
Szybko napisze najpierw o ostatniej zwrotce - piekne
doprawdy zakończenie kostucha tez niech zrozumie że
prawdziwej molości nic nie jest w stanie rozdzielić.
Choc wiersz trochę długi czytałam z niekłamaną
przyjemnością.
Pięknie piszesz o młlości i pięknym doprawdy językiem.
Naprawde jestem pod wrażeniem
zatrzymałam się przy Twoim wierszu,ładny,napisany z
wiarą i uczuciem...ale roześmiałam się serdecznie przy
"że choć nieświeże,
wciąż pragnę Twego ciała."...zmień to,proooszę:))