Chłopiec
Zdyszana biegnę w kierunku Twojego niemego
wołania.
Rozgarniam milczący krzykliwie tłum na
boki.
Już jestem!
Spójrz na mnie!
Powiedz, że to żart!
Leżysz tam, zbroczony karminową krwią.
Patrzysz tępo w Gwiazdozbiór Smoka.
Tak, wreszcie zapamiętałeś, że to mój
ulubiony...
Padam na kolana.
Biorę Cię w objęcia.
Całuję w czoło i głaszczę po ciemnych
włosach.
Dlaczego nic do mnie nie mówisz!
Złap mnie za rękę!
Błagam, zrób cokolwiek!
Widzę nóż umazany Twoją krwią.
Chwytam go w panice i wstaję.
Robię chwiejny krok do przodu.
Ktoś łapie mnie za rękę.
Sztylet upada z tępym odgłosem.
Odwracam twarz z nadzieją...
Ach, to tylko Ty Boże...
Komentarze (2)
zgadzam się z Lolcio
Emocjonalny i ciekawy wiersz.....+.