Chodź pójdziemy nad staw
Tym , co kochają i mają marzenia
Chodź pójdziemy nad staw za rękę uchwyceni
po dywanie z liści utkanym w promieniach
jesieni
Z pragnień naszych zrodzi się uczucie ,
będzie naszym gościem , towarzyszyć nam
przez życie
Wybacz mi kochana moją natarczywość ,wybacz
mi kochana moich myśli tysiąc ,po tych
ścieżkach ,które mamy już za sobą ,wzlotach
i upadkach ,tęsknot za sobą
W kraju ,którym przyszło nam zamieszkać z
marzeń nie wiele zostało ,dziwny chłód tu
panuje i uczuć jakby za mało ,jest niby
wszystko ,dostatek ponad miarę cóż nam
jednak po tym ,gdy życie nam się
rozsypało
Otwieram drzwi na oścież oczom swym nie
wierzę miało być tak cudownie, a czuję się
jak opuszczone zwierzę ,wołam Cię swym
głosem drżącym z tęsknoty ,na dworze tak
smutno i panują słoty
Lampy rzucają cień pod nogi przechodniów
postacie ich się zmieniają ,podążają do
domu ,tylko ja w tym miejscu niezmiennie
pozostaję tęsknię za Tobą , za rodzinnym
krajem
Tym ,co z dala od domu,od kraju rodzinnego przyszlo żyć
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.