Chora ze szczęścia
Patrzę jej w oczy i widzę tą eksplozję
zdarzeń.
Trwających wciąż jeszcze i tych które
były.
Przypadek, chwila, jak ze zwykłych i nawet
nie marzeń,
a tak jej z tym do twarzy, tyle daje siły.
Jakaż ona piękna tak chora ze szczęścia.
Oczy jej przybrały kolory bławatków.
Patrzę w nie i czuję jak szczęście ją
zmienia.
Usta roześmiane mówią bardzo dużo.
Policzki delikatnie przybrały kolor
różu.
Nawet, gdy włosy odgarnia jednym dłoni
ruchem.
Robi to inaczej, tak lekko i z gracją.
Jakaż ona piękna tak chora ze szczęścia.
Wszystko dookoła zmienia się jak w
bajce.
Stare domy i ludzie, którzy nas mijają.
Każdego zaraża serdecznym uśmiechem.
Kwiaty mocniej pachną, a ptaki śpiewają.
Jakaż ona piękna tak chora ze szczęścia.
Dotykam delikatnie szczupłego jej
ramienia,
jak cudownie być przy niej, gdy jest taka
szczera.
Przytula mnie mocno, jak przyjaciela.
Jakaż ona piękna tak chora ze szczęścia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.