Choroba – dezaktywacja
Wezmę ją z zaskoczenia – od stóp
wymarzę kolektorem
Lub po prostu namaluję coś, bruk
niech ją piekło pochłonie
Później te wielkie niekształtne
kolana wygumkuję, chwieje się,
padnie zaraz, czuję
Zdarzyło się – leży i zawodzi
moim bólem, krwią pluje
Brzuch zaraz siekierą
– tak, to teraz – rozpruję
„Za to że mnie zniewoliłaś”
Mówię – i wyjmuję serce co bije
Kawałek ugryzę
Trwa to tylko chwilę
Twarz ma anioła, śliczną
Taką ją stworzyłem
Odłupuję nos, wyjmuję język
Przez nią, ja, nie żyłem
Teraz ona umrzeć musi
– nerki zostawiam, są moje –
Umrzyj chorobo,
pocałunek śmierci,
czart z tobą
Komentarze (6)
"Przez nią, ja, nie żyłem" - znam to uczucie, że
choroba staje się czymś obcym, intruzem - delikatnie
to ujmując. Ale jest częścią nas samych.
Niezwykłe jest Twoje pisanie.
W sposob naturalny w wiersz wplatują mi sie wulgarne
slowa - czy to podmieniając istniejące, cz to -
zupełnie dodatkowo. Z tymi wulgaryzmami - byloby
lepiej.Bylby jasny obraz paranoi nieleczonej u
czlowieka - no... - może zdemonizowanego. - Poki co -
jest, jak jest. Regulaminy obejmuja wszystkich. Nawet
niepoczytalność, w której nie powstają chyba wiersze
na tym poziomie (choc o takim obrazie - owszem) nie
chroni przed zablokowaniem.
Niezły wiersz - gdy przyjmuję założenia
psychiatryczne. Ale ja... - może niczego nie
zrozumialem. Myślę ,ze to dobrze sfingowana paranoja.
Pozdrawiam serdecznie:)
Choroby są czymś naturalnym Ale ważne jest by je
pokonać i dokonać pewnej dezaktywacji.
Życiowy przekaz.
Ciekawa teść.
Pozdrawiam.
Marek
Przerażające jak choroba może zmienić człowieka.
ciekawy obraz z życia wzięty