Choroba umysłu.
Zobaczyłeś krew i oddech poczułeś. Ostatnie bicie serca osnułeś… Pamiętasz przecież ten dzień, w którym mówiłeś, że wszystkie me smutki odejdą w cień… Tak się nie stało… Wszystko dookoła poszarzało. Zesztywniałam w środku i się odwróciłam… Już nic nie czułam… Czy w ogóle byłam?… Powiem im kiedyś, co zrobiłeś… Powiem im kiedyś, jak skrzywdziłeś! (...)
…mój umysł, nie panuje już nad
sobą,
stałeś się jego chorobą. Chorobą zwaną
miłością.
Ogarnąłeś mnie całą…
Zabrałeś część mnie…
Zabrałeś kogoś, kim byłam…
Zapragnąłeś by świat mój był szary,
nie taki jak z Tobą, ułożyłam…
Przecież musiałeś, tak wiele
ZNACZYŁAM…
A dziś lodową skałą udajesz, że
jesteś…
I razić mnie- pragniesz,
każdym swoim gestem…
Wszystko mi odbierasz,
a niegdyś wszystko dać chciałeś.
Choroba zwana miłością…
Wielkim pragnieniem zdobycia…
Szczerością…
Jak bardzo odkrywać mnie na nowo
chciałeś…
Pamiętasz?…
Nie, wszystko zapomniałeś…
Teraz w zamian za szczęście…
Dostaję cierpienie…
I jestem NIKIM, dla Ciebie.
Nawet…nie głupim cieniem…
Zapomniałeś, że istniałam…
Kiedy byłeś obok…wiecznie się
śmiałam…
Nie mogę wyjść z tego obłędu,
który mnie otacza…
Nie mogę zapomnieć…
Przestać kochać,
bo wracasz…
myśli o tobie, wciąż uparte.
“Kawałek mnie oddałabym by cofnąć czas. Dlaczego nie ma Cię? Nie ma nas? Czarny śnieg, sypie się z czarnych chmur- nic nie poradzę. Od kiedy nie ma Cię, tu…”
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.