Chryste! Już tak wiele razy...
Chryste! Już tak wiele razy krzyżowany
Ściany Tyś ozdobą, nie mieszkasz już w
sercu
Czy wybaczysz, zmiłujesz się kiedyś nad
nami
Że każemy Ci patrzeć na nas,
przeniewierców?
Zniesmaczony dzisiaj na urzędu ścianie
Gdzie od „PANA” zależy wiele -
referenta
Patrzysz (z trudem wielkim powstrzymując
łkanie)
Na argument, co mieści bez znaczka
koperta...
Lub ukrzyżowany na końcu różańca
Co miejsce na lusterku znalazł w
samochodzie
Patrzysz na gest brzydki środkowego
palca
Którym pan kierowca częstuje na codzień
Jak Ci jest na piersi faceta z
„wszechpolskiej”
Co „piwo zamawia” spod swastyki
czarnej?
Czy nie jest Ci gest ten gąbką z cierpkim
octem
Którą Ci podano gdy szepnąłeś
„pragnę”?
A w ordynatorskim cierpisz gabinecie
Gdzie w swej głowie brzemienna robi
obliczenia
Co jest warte więcej – wygoda czy
życie?
Albo „becikowe” czy cena
„spędzenia”
Więc w tym miejscu apel pobożny chcę
głosić
By Twym wizerunkiem ścian już nie ozdabiać
Ale krzyż Twój w sercu, w sercu swoim
nosić!
Do tego współwyznawców śmielę się
namawiać.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.